Czy warto kupić Watch Dogs 3

Wszystkie fakty są na tle. Super oprawa graficzna, bogaty, otwarty, tętniący życiem świat, mnóstwo gadżetów, oraz technik. Muzycy i programiści bardzo się napracowali. Zabrakło ale najważniejszego.

 

 

Assassin’s Creed, Far Cry i Watch Dogs. Trzy niezwykle istotne marki Ubisoftu. Oraz trzy rodzaje gier, które stosuje ze sobą ich bardzo powszechny zarys – otwarty świat. W którejkolwiek z obecnych rozgrywek jesteśmy stosowani na jakąkolwiek ogromną mapę. Możemy zarówno przystąpić do działań mających pchnąć sprawę do przodu, kiedy również zdobyć się jakimś pobocznym questem lub same jednemu sobie wymyślać zajęcia.

 

 

Przez długie lata Ubisoft – można by pomyśleć – bronił się absolutnym mistrzem w budowaniu tych prawdziwych wirtualnych światów. A nie inaczej jest w sukcesu Watch Dogs 3. W tej sztuce samo odwiedzanie to stanowisko drogie i zajmujące. Jest ciekawie. Jest realistycznie. Świetna oprawa audiowizualna doskonale integruje się z pomysłem na fabułę oraz uniwersum. Aż chce się mieszkać jego częścią, mimo że jest ono odpowiednio przerażające.

 

 

A po otrząśnięciu się z głównych zachwytów oraz zainteresowaniu się na indywidualnej grze, zaczynamy dostrzegać kilka problemów. Na tyle wiele, że w bezpiecznym elemencie z Watch Dogs: Legion był czas często po to, aby niczego nie przegapić do ostatniej recenzji. Zamiast emocji, napięcia lub przynajmniej relaksu zabawa stała się coraz bardziej nużąca. Co rodzi moje ogromne obawy również względem nowego Assassin’s Creeda i Far Cry.

 

 

 

Jedno trzeba przyznać WD Legion – napięcie w walce jest zbudowane wzorowo.

 

Ten raczej realistyczny, nieco dystopijny klimat Watch Dogsów od zawsze mi się podobał. Miejsce akcji gry zostało pomieszczone w krótkiej przyszłości w Londynie, który ogarnął chaos w produktu ataków terrorystycznych. W te wrobiona została hakerska grupa DeadSec. Jako jej przedstawiciel musimy oczyścić swoje dobre imię – natomiast nie będzie ostatnie takie proste.

 

 

Londyn bowiem – ze powodów bezpieczeństwa – stoi się zamkniętym miastem, gdzie służby porządkowe mają specjalne uprawnienia. Ułatwiło to wyeliminować siła i terroryzm niemal do niczego. Jak łatwo się domyślić, rykoszetem wyeliminowano i wszelkie wolności obywatelskie.

 

 

Taki program na grę (choć no to część gier) wręcz przyjmuje się o jakieś cyberpunkowe sznyty czy przerysowaną komiksową stylistykę. Watch Dogs 3 idzie jednak, na bliskie szczęście, jeszcze zdecydowanie w miejscowość wizualnego i koncepcyjnego realizmu. Pierwsze, co z pewnością was uderzy po uruchomieniu samej gry, jest obecne, jak wiarygodnie ma ona bliski świat. Imersja następuje błyskawicznie. Pstryk – oraz teraz.

 

 

Mam tutaj na nauk kilka rodzajów realizmu. Po pierwsze – wizualny. Przedstawia nie próbuje szukać własnego artystycznego stylu, co jej występuje specjalnie na całe. Niestety stanowi powtarzana jak Saints Row czy Grand Theft Auto. Kto kiedykolwiek odwiedził Londyn w mig zacznie szukać znajome miejsca. I nie chodzi tutaj właśnie o rozmieszczenie domów lub coś podobnego rodzaju. Tekstury, kolorystyka, cieniowanie – twórcy WD Legion wpisaliśmy na fotorealizm. Muzyka nie wygląda jak kadr wyjęty z filmu akcji odpowiednio pokolorowanego i dopieszczonego. W lasu wizualnie stylizowanych gier Legion urzeka swoim telewizyjnym wręcz stylem.

 

 

Po drugie – koncepcyjny. To historia z wyboru science-fiction, wypełniona gadżetami z przyszłości, absurdalnymi doświadczeniami również sytuacjami politycznymi, jakie też w rzeczywistym świecie nie miały znaczenia. Nie szkodzi: to działa wideo, i nie symulator życia. Jednak ogólny zarys świata istnieje mocno naturalny. Zarówno w roli banalnych już dziś problemów – jak obdzieranie ludzi z praw oraz prywatności – jak i fabularnych niuansów, których spoilować wam nie chcę. W każdym razie w kwestii obranego stylu, narracji oraz wykonywanego świata WD Legion to muzyka na dużo dużym, skoro nie najwyższym, poziomie. Oraz wciąż, mimo bycia już trzecią częścią serii poruszającej tę tąż problematykę, skłania od czasu do czasu do myśli i zastanawiania.

 

 

 

Odbieraj jako ktokolwiek. Watch Dogs: Legion to idealna swobodę wyboru. Że.

 

W każdej opowieści istotny jest protagonista. Lecz w grze wideo zatem on istnieje znanym potencjalnym awatarem. Reprezentuje nas w wirtualnym świecie. Etapem jest obecne dokładnie opisana przez mistrzów gry postać – z innym życiorysem, imieniem czy motywacjami. W przeciwnych grach to anonimowy bohater, którego historię gracz sam sobie dopisuje w domowej myśli. W Watch Dogs 3 głównego bohatera nie ma. Stanowi przed forma DedSec.

 

 

To świadczy, iż ostatnim zupełnie nie zabieramy się w pozycję Aidena Pierce’a czy Marcusa Hollowaya z poprzednich części. Do Watch Dogs 3 trafił element pseudostrategiczny. Protagonistów rekrutujemy do bliskiego Legionu. Możemy występować, kim chcemy. Wystarczy komuś pomóc za sprawą tworzonej w grze misji, oraz tenże człowiek z wdzięczności jest gotów dołączyć do własnych układów. Takie zachowanie dobrze się szuka w atrakcjach taktycznych bądź RPG – jak X-Com, Gears Tactics czy Wasteland. W przygodowej grze fabularnej, nawet z sandboxowym sznytem, sprawdza się to bardzo gorzej.

 

 

Praktyczna losowość w ról protagonisty sprawia, że nijak nie potrafimy się przywiązać do sytuacji na ekranie. Jej automatycznie wygenerowana osobowość jest nieciekawa również nieprzekonująca. O jej motywacjach nie dowiadujemy się nic. Ot, kolejny model postaci, kolejna skórka oraz układ umiejętności. Zestaw wieloboków i tekstur, który jak zginie – to nic się nie stanie, bo ale mamy własnych rekrutów.

 

 

 

Toż to nie stanowiło tematem, gdyby questy były biorące. Są nie równie randomowe, co części.

 

Najpoważniejszym problemem – i oceniając na następne atuty gry, również zmarnowanym potencjałem – Watch Dogs: Legion jest jego sandboxowość. Mam wrażenie, że twórcy muzyki nie udźwignęli swoich pysze także nie zdołali zmienić swojego niesamowicie złożonego planu na rozgrywkę w coś kompletnego. Watch Dogs 3 powinien być osadzony na sukces. Świetna fabuła, drobiazgowo i bardzo dobrze przygotowany świat, rewelacyjna oprawa (do tego jeszcze wrócimy) i… nuda. Przynieś, podaj, pozamiataj. Oraz drugie zajęcia z losowego generatora questów.

 

 

Wspomniani wysoko losowi protagoniści nie są wielkim problemem, jeżeli sama działa posiada mnóstwo do zaoferowania w kwestii jakiejś głębi – albo to pod względem scenariusza, czy również samej mechaniki. Rodzajów misji jest zaledwie kilka: infiltracja, hakowanie, kradzież informacji. Wszystkie możemy tworzyć na dużo nowych rodzajów za sprawą przeróżnych hakerskich gadżetów. Niektóre nawet możemy dokonać bez pojawieniu się w znaczeniu akcji – przecież jesteśmy hakerami, możemy przejąć drona również posłużyć się infrastrukturą miasta. I całe są takie same.

 

 

Człowiek mógłby stwierdzić, że dodatkowo faktycznie są bardziej szerokie niż w kultowym Grand Theft Auto, gdzie w zasadzie dominują strzelaniny a’la cover shooter i pościgi samochodowe. Zgoda – tyle iż w niniejszej grze wszystkie bądź większość questów są ciekawie oskryptowane. Pełne niespodzianek, niespodziewanych zwrotów akcji, widowiskowych zdarzeń czy humoru. W Watch Dogs: Legion dominują schematyczność i nuda. Jest wtórnie oraz szybko.

 

 

 

Uwagę w WD Legion odwracają piękne widoczki.

 

Większość czasu w grze spędziłem na konsoli Xbox One X, i kilka krótkich chwil w klas dedykowanej Xbox Series X. Zostałem uprzedzony, że prezentuje w organizacji przeze mnie testowanej ma przedpremierową metodę oraz oczekuje również na ostatnią łatkę. Pamiętając toż na wycieczce, nie czepiam się więc, że wielokrotnie Legion się zawieszał, wyrzucając mnie do interfejsu konsoli. Zakładam – choć zapewnić tegoż nie mogę – że łatka premierowa wybiera te przedmioty.

 

 

Nie korzysta przecież nic do poprawy w sprawie tego, jak gra oczekuje oraz pomaga, nie licząc wspomnianej stabilności. Londyn w WD Legion jest całkiem niesamowity. Architektura, ulice, pojazdy, drony, przechodnie – to miasto jest. Wygląda fenomenalnie. I nie kładzie się wyłącznie z grupy głównych ulic i oteksturowanych prostopadłościanów symbolizujących budynki. Każda malutka alejeczka, każdy zaułek – wszystko to zostało zrealizowane z wielką pieczołowitością. Nie nosi również kłopotów z wydajnością: Legion twardo na One X łączy się swoich 30 kl./s i ani myśli szarpać animacji.

 

 

Na Xbox Series X istnieje także dużo. Co prawda niezmiennie 30 kl./s nas prześladuje zamiast pożądanych 60, jednak oraz oczywiście prześliczne miasto zyskuje dodatkowy wymiar za sprawą dużo ostrzejszego obrazu, wyższej szczegółowości detali oraz łatwiejszego oświetlania. W szczególności wrażenie robią refleksy na szybach – nic bardziej realistyczne na nowocześniejszej konsoli. Niby szczegół – ale przecież deszczowy i futurystyczny Londyn wykonany jest błyszczącymi powierzchniami. Ten punkt oraz połączona z nim moc pomiędzy konsolami stoją się względnie istotnie. Największą nowością w istoty chodzenia na drugiej konsoli są ale czasy wczytywania: na Xbox One X stanowczo zbyt duże, na Xbox Series X trwające kilkanaście sekund. Darmowe gry na PC

 

 

 

WD Legion. Pół gry wzorowe, pół gry nudne. Wychodzi… średniak?

 

Engine gry, jej wygląd fabularny, praca artystów, scenografia – wszystko wtedy w Watch Dogs: Legion jest na stanie absolutnie wzorowym. Podobnie zresztą kiedy w współczesnych Far Cry i Assassin’s Creed. Ubisoft trafił do perfekcji – także w projektowaniu wirtualnych, ciekawych światów, jak natomiast w dawaniu im dobrej technologii software’owej, by gry działały prawidłowo także robiły także lepiej.

 

 

A w Watch Dogs 3 widzę i to, co zacząłem dostrzegać w następujących wspomnianych przeze mnie seriach Ubisoftu. Assassin’s Creed Odyssey to (też) świetna zabawa, ale również nie brakuje w niej questów najnudniejszego sortu, zaś ona jedyna istnieje w wartości nową mapą dla Origins. Far Cry New Dawn nawet nie zdołałem ukończyć – lubię tę część, a nowa akcję była zbyt wysoką kalką poprzedniej, żeby więc stanowiło przecież ciekawe.

 

 

WD Legion stawał się tym, czego obawiam się w tekście znacznie bardziej przeze mnie lubianej serii Assassin’s Creed. Kotletem odgrzewanym wedle tradycyjnej receptury przy użyciu najodpowiedniejszych momentów, jakie Ubisoft bierze w zanadrzu. Taką grą z fabryki gier. Ze dobrą metodą oraz dużym budżetem, co czyni świetne pierwsze wrażenie oraz daleko zwraca uwagę. I ważną w środku. Bez ciekawych pozycji oraz urody, taką, w której w kółko działamy te same czynności. To zmarnowany potencjał oraz możliwość większych problemów w całej ofercie Ubisoftu. Szkoda.

 

 

 

Wymagania sprzętoweWD Legion

 

Minimalne: Intel Core i5-4460 3.2 GHz / AMD Ryzen 5 1400 3.2 GHz 8 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 / Radeon R9 290X lub lepsza 45 GB HDD Windows 10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i7-4790 3.6 GHz / AMD Ryzen 5 1600 3.2 GHz 8 GB RAM karta grafiki 6 GB GeForce GTX 1060 / 8 GB Radeon RX 480 lub lepsza 45 GB HDD Windows 10 64-bit

Ultra: (4K / ray tracing) Intel Core i9-9900K 3.6 GHz / AMD Ryzen 7 3700X 3.6 GHz 16 GB RAM karta grafiki 10 GB GeForce RTX 3080 lub lepsza 65 GB HDD Windows 10 64-bit

Informacje o grze FIFA 21: Edycja Legacy

Nastała jesień, więc pora na drugą odsłonę serii FIFA. Jak co roku, ekipa EA Sports poznaje najnowszą wersję swojej ulubionej, sportowej serii muzyk oraz jeszcze idealnie pasuje do niej wielkie powiedzenie Kazimierza Górskiego. Bo seria FIFA, tak kiedy a taż piłka nożna, wtedy w wielkim stopniu zawsze ta taż gra.

 

 

W kształcie kojarzącej się premiery konsol następnej generacji oraz niezbyt urodziwej, budzącej duże kontrowersji okładki, do sklepów odkrywa nowa odsłona serii FIFA, tym razem z numerem 21. W ruchu ostatnich tygodni odsłoniliśmy wam sporo tajemnic powiązanych z obecną pracą studia EA Sports – drinki z nowości były trafione, inne zdecydowanie mniej, a kluczowych, z problemu widzenia gracza, różnic po prostu brakowało. Jeśli planujecie, że w finalnej odsłonie gry "Elektronicy" zdołali nas czymś zaskoczyć, to niestety (albo stety) musimy was rozczarować. Wyraźnie widać, że pod wieloma względami EA Sports postanowiło wziąć graczy na przeczekanie, że do grup na konsole PlayStation 5 i Xbox Series X. Bo choć zmian nie brakuje, więc w atrakcyjnej większości traktują one niewielki pomysł na rozgrywkę.

 

 

 

Tryb fabularny powinien dojść do kosza

 

A zacznę – dość przewrotnie – z pierwiastka, którego zasada w układzie serii FIFA chyba bezpowrotnie się wyczerpała. Mowa o sposobie fabularnym, który po raz drugi przybył do pracy studia EA Sports. I – co tutaj dużo mówić – to podstawowy, sztampowy zapychacz. "Debiut" to niska historyjka z cyklu "od zera do bohatera" trwająca ledwie 2-3 godziny z wykorzystaniem trybu Volta, w której pojawiają się znane piłkarskie osobistości (z Kaką na czele). Dodatkowo… w pełni to by było na tyle. darmowe gry

 

 

Nie zauważcie mnie źle, ale wydawało mi się, że ekipa EA Sports zdążyła już zrozumieć, że tryb fabularny to punkt, który właściwie nie sprawdzi się w tak prostym wydaniu. Pomimo to deweloperzy znów podjęli się próby zaoferowania nam fabuły domem z familijnego, amerykańskiego kina klasy "B". Niepotrzebnie, ponieważ na obecny system po prostu szkoda czasu. Nie odnajdziemy tutaj nic odkrywczego, a oglądanie rozwleczonych przerywników filmowych jest grą wątpliwej jakości.

 

 

 

Rozbudowana poza to strzał w dziesiątkę

 

Sporo zmian pojawiło się za zatem w stylu kariery – tutaj znakomitą część spośród nich można zaobserwować na plus, choć trudno te stwierdzić, że są to nowoczesne pomysły. EA Sports zdecydowało się bowiem na powrót do rozwiązań znanych choćby z odsłon sprzed kilkunastu lat, choć trzeba przyznać, że przeniosło je na grunt FIFA 21: Edycja Legacy nad wyraz sprawnie. Mowa tu zwłaszcza o rozszerzonej symulacji spotkań, w trakcie której możemy łatwo wskoczyć do turnieju w pewnym czasie również równie szybko powrócić do animacji obrazującej przebieg spotkania. Nie brak i możliwości zmiany taktyki w trakcie symulacji, a całość przypomina dość szybko styl graficzny widziany w serii Football Manager. Najważniejsze jest natomiast to, że wszystkie narzędzie działa tak dobrze oraz bez żadnych problemów.

 

 

Ekipa EA Sports wprowadziła także szereg zmian stosujących się do treningu, choć tak naprawdę dobrą, którą warto się zainteresować jest droga zmiany pozycji młodych zawodników lub i określanie kierunku ich wzroście. Ustawienia odnośnie reżimu treningowego pewność warto pozostawić pod opieką wirtualnego asystenta. Nie rodzaj zapomnieć jeszcze o nowych możliwościach transferowych, jak chociażby możliwość wypożyczenia zawodnika z klauzulą pierwokupu, ale z takich rozwiązań menedżerowie innych drużyn posiadają bardzo, bardzo rzadko.

 

 

 

Volta bez większych zmian

 

Cieszy te fakt, że deweloperzy nie rezygnują z biegu ulicznych meczów Volta. O ile tryb fabularny bez wątpienia można sobie śmiało odpuścić, tak zabawa na ulicach miast i w halach nadal daje dużo frajdy. Usprawniono przede każdym element dryblingu za pomocą narzędzia o firmie Agile Dribbling, co w futsalowych czy ulicznych popisach jest sprawą absolutnie kluczową. Teraz wykonywanie efektownych trików jest nieco prostsze, ale wykonanie skomplikowanej kombinacji nadal wymaga od nas zapamiętywania różnorodnych konfiguracji przycisków. Ułatwiono także zagrania piłki pomiędzy nogami – to dużo powszechnie używany zwód, jaki umożliwia wielką siłę na boisku, szczególnie w tekście zabaw z mniejszą liczbą zawodników.

 

 

Poza tymi nowościami próżno szukać tu większych zmian. Owszem, ekipa EA Sports dołożyła nam kilka nowych aren i ulepszyła reakcje widowni na boiskowe wydarzenia, przecież wtedy po prostu ewolucja rozwiązań sprzed roku. Trzeba jednak przyznać, iż na szczęście nic nie udało się sknocić.

 

 

 

To zawsze mocno zręcznościowa walka

 

O ile w testowych wersjach FIFA 21 PC zwracałem uwagę na fakt, że tempo zabawy uległo znacznemu zmniejszeniu, tak finalna wersja gry pokazuje, że posiadamy do wykonywania z urzędem o mocno zręcznościowym charakterze. Więc z pewnej strony dobrze, oraz z innej strony taktyczna głębia w FIFA to działanie, jakiego w moc przypadkach nie że się doszukiwać.

 

 

Przede każdym cieszy fakt, że twórcy wreszcie wzięli się za problem nadmiernie otwieranych przerw w bocznych sektorach boiska. Niczym niezakłócone rajdy po skrzydłach obecne istniał symbol rozpoznawczy tej serii a na szczęście ten proceder został zauważalnie ograniczony. Boczni obrońcy znacznie dobrze działają na swoje sprinterskie popisy, często podwajając krycie i zarządzając nas do zwalniania tempa pracy lub same wycofania futbolówki do środkowego sektora boiska. Mnie sam bardzo to cieszy – nie da się ukryć, że po stronie ogranicza to używanie bardzo oklepanego schematu rozgrywania akcji. Oczywiście nadal ogromnym plusem jest stanowienie szybkich, dynamicznych skrzydłowych, jednak tym razem mało w przeciwnym kontekście.

 

 

 

Podania prostopadłe za często otwierają ulicę do bramy

 

Deweloperzy sugerują się bowiem, że dzięki ulepszonej sztucznej inteligencji komputera, piłkarze lepiej tworzą się w obronie i trzymają naszych graczy na spalonym. W ostatnim twierdzeniu istnieje ale tylko część prawdy – faktycznie, ofsajdów jest niewiele więcej w zestawieniu do ostatnich odsłon, a za to bardzo wzrosła skuteczność prostopadłych podań. Raz po raz stanowimy w okresie kończyć na wysoką pozycję po wpuszczeniu naszego reprezentanta w uliczkę, zawsze możemy jeszcze zagrać podanie górą, dzięki czemu już mijamy nawet dwie formacje i budujemy szybkiemu napastnikowi drogę do bramy.

 

>

 

Nadzwyczajna skuteczność tych zagrań to potężna bolączka, bowiem bardzo wzrosła częstotliwość pojawiania się wysokich wyników. W trakcie testów często pojawiały się takie rezultaty, jak 4:4, 5:3, czy 6:1, a bezbramkowe remisy albo same spotkania "do jakiejś bramki" to zjawisko, które zauważałem bardzo rzadziej. To i efekt wysokiej skuteczności napastników drużyn drugich w pojedynkach jeden na tenże z bramkarzem.

 

 

Uwagę zwraca natomiast znacznie ulepszony system wykonywania wślizgów – to rola poprawionej detekcji kolizji pomiędzy zawodnikami, dzięki czemu rywale, których powstrzymujemy takim zagraniem, w szkoła realistyczny upadają bądź przeskakują nad obrońcami. Znacznie zwiększono też realizm tzw. rykoszetów... jednak czasem futbolówka odbija się od zawodników w postępowanie iście niedorzeczny. Na szczęście są to incydentalne zagrania, podobnie zresztą kiedy również dość zaskakujące próby zagrywania piłki przewrotką w ośrodku pola.

 

 

 

Główki zostały utrudnione – a sprawnie

 

Na może warto zauważyć i możliwość sterowania zawodnikiem aktualnie pozostającym bez piłki – to interesujące rozwiązanie, które łączy głębi rozgrywce, a jednocześnie sprawia, że przy dużej dynamice zabawy czasami trudno połapać się w danych tworzenia danej czynności. Z obecnego narzędzia korzystamy wiec raczej rzadko zaś wtedy głównie w układzie rozgrywania ataków pozycyjnych.

 

 

Ciężej i zdobyć gola uderzeniem z główki również stanowi ostatnie zmiana jak głównie na atut. W poprzedniej odsłonie system wykonywania strzałów w niniejszy metoda był aż nadto skuteczny, co niestety nie spotykało się z aprobatą graczy. Teraz, dzięki wprowadzeniu zagrań głową, nad którymi większą kontrolę, zdobycie takiego gola wymaga dużo większej precyzji.

 

 

Niewielkie zmiany pojawiły się także w tekście trybu FIFA Ultimate Team – mamy możliwość wykorzystania z systemu kooperacji, nie brak też nowych doświadczeń oferujących dodatkowe godziny zabawy. Warto jeszcze zwrócić uwagę na przyjemny moduł tworzenia swego stadionu, natomiast istnieje wówczas gra na dalekie tygodnie, gdy nie na miesiące gry. A jednak tylko o to chodzi deweloperom – by utrzymać graczy przy FUT jak najdłużej. Zaś to, jak zwykle, powinno się udać.

 

 

 

FIFA wciąż potrafi zrobić wrażenie pod kątem graficznym

 

Graficznie FIFA 21 PC tradycyjnie trzyma poziom. Tym zupełnie dużo uwagi poświęcono głównie otoczce meczowej, wynikiem czego stanowi szereg nowych, animowanych przerywników ukazujących obraz z trybun, przywitanie z zawodnikami drużyny przeciwnej albo też prezentujących dynamiczne najazdy kamery. Wszystko to oczekuje niezwykle efektownie, natomiast w powiązaniu z oficjalnymi grafikami największych lig na świecie (z Ligą Mistrzów na czele) faktycznie możemy poczuć się, jak podczas transmisji telewizyjnej. Tym niezwykle, iż odniosłem wrażenie, że duet Szpakowski-Laskowski dorzucił do najnowocześniejszej wersji serii FIFA dużo nowych kwestii kojarzących się do najlepszych zawodników, topowych klubów albo te (wreszcie!) polskiej Ekstraklasy. Wtedy na pewno cieszy.

 

 

A taka jest rzeczywiście cała FIFA – rozgrywka w wirtualną piłkę od EA Sports cały okres cieszy, ale skoro nie biorą się dla Was zaktualizowane sklepy również sposób pracy, to zdecydowanie możecie zostać przy poprzedniej edycji. To nadal dobra zabawa, ale kolejny rok bez większych zmian bez wątpienia mocno zastanawia. Żyć może impulsem do szerszej rewolucji będzie debiut konsol nowej generacji, tylko to na razie tylko oczekiwania. Oczekiwania, które niekoniecznie muszą się spełnić.

 

 

FIFA 21 debiutuje na PC, PlayStation 4, Xbox One oraz Nintendo Switch już 9 października. Z kolei od 6 października dostęp do gry uzyskują posiadacze Edycji Mistrzowskiej.

 

 

 

Wymagania sprzętowe FIFA 21

 

Minimalne: Intel Core i3-6100 3.7 GHz / AMD Athlon X4 880K 4.0 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon HD 7850 lub lepsza 50 GB HDD Windows 7/8.1/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i5-3550 3.4 GHz / AMD FX-8150 3.6 GHz 8 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 670 / Radeon R9 270X lub lepsza 50 GB HDD Windows 10 64-bit

Nowości jakie znajdziesz w Star Wars: Project Maverick

Star Wars: Squadrons to puszczenie oczka w okolicę starszych graczy, pamiętających również kultowego Tie Fighter oraz X-Wing Alliance. Czyli tenże typ rozgrywki dużo się przyjmie wobec dzisiejszych wymagań graczy?

 

 

O ile w Tie Fighter rzeczywiście udało mi się zagrać dekady temu, to wcale nie byłem bogatym fanem tych sztuk. Przyzwoite, ale chociaż nie przyszły mi do gustu. Do Star Wars: Project Maverick podszedłem więc raczej neutralnie, ot aby zagrać, polatać coś w multi, zrobić akcję oraz zapomnieć. Czy Star Wars: Squadrons zostanie w mojej myśli na dłużej? Recenzja może liczyć spoilery fabularne. Tekst stanął na bazie wersji na Playstation 4.

 

 

Star Wars: Squadrons to niezwykły symulator walk między innymi ikonicznymi pojazdami z całej franczyzy. Dotyczy toż nie tylko filmów, lecz więcej i zabaw planszowych, zwłaszcza szukałbym tutaj podobieństw do walki figurkowej Star Wars X-Wing, która polega tak na tym tymże co opisywany tytuł, tylko że pracujemy na tworzycie. W Star Wars: Project Maverick zasiądziemy za sterami statków dostępnych dla państwem oraz powstającej właśnie Nowej Republiki. Każda strona ma bezpośrednie cztery pojazdy chodzące do indywidualnej prawej kategorii. Mamy myśliwce (X-Wing oraz Tie Fighter), myśliwce przechwytujące (A-Wing i Tie Interceptor), bombowce (Y-Wing oraz Tie Bomber) i pojazdy wsparcia (U-Wing i Tie Reaper). Fanom Gwiezdnych Wojen na że te pojazdy są doskonale znane. Gra jest wszelkie znamiona symulatora i musi z nas odpowiedniego zachowania przy wspominaniu o prawach fizyki oraz ruchów w stronie trójwymiarowej. Oczywiście stosuje to wielkie miejsce dla manewru również wiedze zaawansowanych sztuczek które potrafią wykonywać tylko pojazdy kosmiczne bez odpowiedniego, ziemskiego ciążenia. Powiem wprost, system latania w Star Wars: Project Maverick to dobra gra również bardzo dopracowany system dający masę radości. Nic tu nie mogę zarzucić. Zwłaszcza, że pracuje nie ma swojego interfejsu, a każde ważne momenty są przedstawione bezpośrednio na kokpicie naszej maszyny. Przypomina to po prostu majestatycznie, stanowi znacznie klimatyczne i funkcjonalne. Po paru chwilach w kokpicie każdej z maszyn znamy wszystko na temat oznaczeń na desce rozdzielczej. I o oczywiście pamiętać, że jakiś z samochodów ma inny kokpit i potrafimy się nawet rozejrzeć wokół siebie żeby przyjrzeć się szczegółom. Polecam.

 

 

Gra oferuje nam tryb kampanii oraz sieciowy. Możliwe są także rozgrywki przeciwko sztucznej inteligencji. Zacznijmy od kampanii fabularnej. Zdana stanowi ona blisko z czternastu funkcji oraz zajmuje się na sprawy po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci nad planetą Endor. Mimo utworzenia rządu Nowej Republiki oraz organizacji wojsk Rebeliantów w szeregi Państwa, to grupy Imperium dalej jest ogromną siłę zbrojną kontrolującą duże obszary galaktyki. Fabularnie atrakcja będzie motywować się na budowie pierwszego prototypu superpancernika Nowej Republiki o nazwie Starhawk. Na nowość będziemy kierować siłami Republiki oraz Imperium by poznać arkana tej historii. Zasiądziemy za sterami Eskadry Szpica oraz Eskadry Tytan natomiast będziemy używać zasady gry oraz system sterowania każdym statkiem. Kampania jest zawsze czymś bardzo, niż tylko trybem szkoleniowym przed rozgrywkami sieciowymi. Nauczymy się jeszcze wielu zaawansowanych manewrów (jak np. bardzo pomocne ślizganie idące na uniki oraz duży obrót wokół własnej osi) oraz zastosowania każdego sprzętu – jego przewag oraz chorób.

 

 

To a nieistotne, gdyż kampania toż dużo smakowite ciasteczko dla fanów Gwiezdnych Wojen. Znajdziemy bardzo smaczków i faktów z jakich kojarzymy Gwiezdne Wojny. Będziemy walczyć z Gwiezdnymi Niszczycielami, budzącymi grozę kolosami również wszelki ich czas niezniszczalności i energii został idealnie przeniesiony do zabawy. Zniszczenie kolosa jest szalenie smutne również potrzebujące, a każdy błąd skutkuje natychmiastowym zestrzeleniem. Między misjami będziemy zarówno wracać do hangaru i na odprawy aby posłuchać co przechodzą do powiedzenia członkowie naszej eskadry oraz dowódcy. Niewątpliwie będzie jeszcze odprawa przed misją. Same odprawy mają trwałość plus są naprawdę fajnie zrobione, ale dialogi między sytuacjami są bardzo sztywne i gromadzone na wartość. Tylko z tamtej części bardzo polubiłem Shena, weterana który przez walki z rebeliantami stracił wiele dziedzinie własnego ciała również stały zastąpione implantami.

 

 

Teraz porozmawiajmy o trybie sieciowym i tutaj nie Star Wars: Squadrons umożliwia nam solidnego kopa w tył. Po kampanii naturalnie powinniśmy przesiąść się do gier sieciowych natomiast na początku, w menu wszystko czeka w składzie. Jesteśmy elementy kosmetyczne odblokowywane za granie, zadania dzienne i nawet sezony. Jest co sprawiać. Klikam więc multiplayer oraz czuję lekki szok widząc trzy tryby, z czego pewien istnieje na wstępie zablokowany. Zostaje mi więc albo potyczka z graczami w budowie albo okazjach na SI. I tu kolejne rozczarowanie, ponieważ mamy zaledwie pewien rodzaj rozgrywek 5v5 podobny w swoim zadaniu do MOBY z latającymi botami. Bitwa flot, ponieważ no toż się nazywa, liczy na starciu okrętu flagowego przeciwnika. By to uczynić, należy wykonać nasze okręty uderzeniowe oraz zniszczyć eskortę wroga. Wyglądamy tak na zmianę, bo jeśli szturmujący okręt zostanie zniszczony, następuje atak wroga. Rozwalamy tarcze okrętu flagowego, zmieniamy jego podsystemy i staramy się go rozwalić zanim oni zniszczą nas. Na wstępie jest fajnie, ale nagle się zaczynałem nudzić, zwłaszcza z pomocy na drobną skalę walk. To nawet nie umywa się do gier kosmicznych z Battlefront 2, gdzie maszyn było więcej, kończyło się częściej, jednak oraz również do bitwy wracało bardzo szybciej. No i gra tam była więcej dużo rozbudowana, tak toż jak prace jakich stanowiło wiele dodatkowo pamiętały zróżnicowane cele. Nie dało się tam nudzić przez dziesiątki godzin zabawy. Tutaj już po trzecim meczu zacząłem ziewać. A najgorsze jest trudno to, że twórcy że nie będą bardzo rozwijać gry.

 

 

Graficznie gra wygląda bardzo dokładnie. Kiedy szybko wspominałem, kokpity są cudowne, tak toż zresztą jak szybsze osoby które z nami współpracują albo z jakimi walczymy. Podlatujemy bardzo blisko okrętów flagowych natomiast na zbliżeniu nie widać żadnych nieostrych tekstur. Dużo szczegółów także niezwykle ładnie wyglądające wybuchy, jest wspaniałego. Udźwiękowienie więcej jest szczególnie efektywne, spotkamy stare wychodzenia z filmów, a też oraz wiele nowych piosenek. Udźwiękowienie statków to ponad czysta klasyka. Charakterystyczny dźwięk lecącego myśliwca Tie lub dźwięk wystrzału z laserów X-Winga to granie, które zmierza do łez fanów gwiezdnych wojen oraz zostało oddane z najprawdziwszą starannością.

 

 

Kolejną zasadniczą zaletą Star Wars: Project Maverick jest dużo prosta cena, bo grę na Playstation 4 można teraz kupić w cenie 140 zł. Wszystko to sprawia, że po prostu warto zagrać w niniejszą sztukę, nawet jeśli wcześniej nie przechodzili do pracowania z wielkimi symulatorami. Star Wars: Project Maverick jest raczej łatwy w kadrze także niezwykle intuicyjny. Przy kampanii Star Wars: Squadrons zajmował się dobrze, gra dała mi odpowiednie wyzwanie oraz walory estetyczne. Niestety oddała się tak samo szybko jak zaczęła również trzymam przecież nadzieję, że twórcy przyniosą nam wiele treści w perspektyw.

 

 

 

Wymagania sprzętowe Star Wars: Squadrons

 

Minimalne: Intel Core i5-6600K 3.5 GHz / AMD Ryzen 3 1300X 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon HD 7850 lub lepsza 40 GB HDD Windows 10

Rekomendowane: Intel Core i7-7700 3.6 GHz / AMD Ryzen 7 2700X 3.7 GHz 16 GB RAM karta grafiki 6 GB GeForce GTX 1060 / 8 GB Radeon RX 480 lub lepsza 40 GB HDD Windows 10 Gry na Komputer

Ocena użytkowników 7/10

Wszystko o Cyberpunk 2077 za darmo

Teraz gdy Cyberpunk 2077 zawitał pod strzechy, jedni polecają go pod niebiosa, i drudzy pomstują, na czym świat jest. A ja? Mnie CD Projekt RED wyprowadził z pewności tak bardzo, że planuję się na recenzję bez taryfy ulgowej. Na chwilę zapominam o tym, iż to polski zespół, któremu kibicuję z patriotycznego obowiązku, zapominam, że żył Wiedźmin 3, zapominam o wszystkiej sympatii, którą biorę również do producenta, i do ostatniego pomysłu jako takiego…

 

 

A czym mnie tak zdenerwowali REDzi? Tym, że po macoszemu potraktowali konsolowców, tym, że wydawali mi liczyć z ogrywaniem Cyberpunk 2077 do ostatniej chwili (która dziwnie zbiegła się z pracą pierwszej łatki), tym, że po przekładanej wielokrotnie premierze wypuścili półprodukt? Czynników było sporo, tylko ten jedyni zirytował mnie najbardziej.

 

 

Bo jednak wszyscy chyba pamiętamy ten pierwszy, powyżej wstawiony zwiastun Cyberpunk 2077, gdzie zamiast daty premiery pojawiał się napis „When it’s ready”. Dużo byłem to w mieszkanie wybaczyć REDom, by zobaczyć dopracowany produkt. Tymczasem stało się zupełnie inaczej. Bo gdy więc, co dotarło na sklepowe półki, jest „ready”, to ja mówię głosem Michała Żebrowskiego.

 

 

 

Night City w rozmiarze, w pionie także w głąb

 

Cyberpunk 2077 to tytuł, którego po tych ośmiu latach nie trzeba obecnie chyba nikomu przedstawiać. A jednak jakiś zarys tła historycznego przydałby się, aby dokładnie zrozumieć twórców. Bo czym istnieje obecne uniwersum, które przebywają na ekrany naszych pieców i telewizorów?

 

 

Przede wszystkim to cyfrowa adaptacja papierowego erpega o firmie Cyberpunk, którego ojcem był Mike Pondsmith (pracujący zresztą i przy Cyberpunk 2077). Jeśli zaś sięgnąć głębiej, doszukalibyśmy się inspiracji filmem Ridleya Scotta - Łowca Androidów, a ponadto powiązań z takimi tuzami literackiego gatunku sci-fi jak Williams, Gibson czy Morgan.

 

 

Mówimy zatem o dystopijnym świecie przyszłości, w jakim wszechpotężne korporacje zrzucają na siebie atomówki, ludzkość gromadzi się w wielkich metropoliach, a środkiem na wszystkie zło są cyber-wszczepy i inne modyfikacje ciała. W podróż do takiego właśnie fascynującego, tylko także znacznie mrocznego świata udałem się wraz z CD Projekt RED. No, i powinien toż wręczyć twórcom Wieśka, że Night City, moloch na wybrzeżu Pacyfiku, jest miejscem, w jakim naprawdę można się zagubić.

To miasto urzeka wszystkim – od industrialnych doków, przez luksusowe biurowce, aż po zapuszczone speluny. Zewsząd błyska po oczach neonami, wabi gwarem zatłoczonych ulic, trąbi klaksonami aut również ryczy ich silnikami. To miejscowość, jak już raz mnie pochwyciło, to za nic nie chciało puścić.

 

 

A za to należą się REDom olbrzymie brawa . Stworzyli metropolię, jaka stanowi gigantyczna i ciekawa. Mapa naprawdę sprawia wrażenie swoim rozmiarem, i do Night City zbudowano jak należy nie ale w rozmiarze, ale również w dziale. Co wtedy mówi? A więc, że mnóstwo tu tuneli, estakad, wiaduktów, wind, przejść na dachy… Wszystko to realizuje nie lada labirynt – ciasny, duszny oraz doskonale zdający atmosferę gigantycznej aglomeracji.

 

 

To znaczenie po prostu jest moc – natomiast tym zupełnie występuję nie w kategoriach przestrzennych, ale metaforycznie. Sprzedaje się, że wszystek zaułek, każdy bazar a wszelki stragan na tym rynku ma zbyt sobą dłuugą i popularną historię.

 

 

Niestety, Night City nie zawsze wygląda naprawdę daleko, gdy w ostatnim obrazie. Osobiście ogrywałem Cyberpunk 2077 w klasy konsolowej oraz niekiedy lokacje okazywały się naprawdę dobrze, a w zaskakująco wielu czynnikach drogi były pustawe, samochody przejeżdżały nimi z rzadka, a gwar rozmów cichł, jak gdyby także w aktualnym możliwym świecie epidemia zmusiła ludziach do zostania w zakładach. I, co tu dużo mówić, to bardzo psuło klimat.

 

 

Nie rozwiązanie nie wspomnieć także o graficznych deficytach wersji konsolowej. Deszcz, jaki mógł stanowić wysoce poważny, wskazywał na moim PlayStation 4 nijako, klockowate bryły zastępowały złożoną architekturę, a asfalt wyglądał jak duża szara plama, po której śmigało moje auto.

Cały okres był doświadczenie, że prowadzę lub chodzę po dużym i arcyciekawym świecie, tylko także jeszcze musiałem się domyślać, jak mógłby on oczekiwać, gdyby został przeprowadzony jak powinien. Oczywiście, wrażenia moich redakcyjnych kolegów z grupie pecetowej są o niebo lepsze, ale… cóż, trudno, żebym się umieszczałem na cudzych odczuciach!

 

 

 

Brawa dla scenarzystów

 

Inna sprawa to scenariusz. On, oczywiście, nie podlega żadnym rygorom technicznym, bo niezależnie od sprzętu czy wydajności, zazwyczaj będzie taki tenże. Również tutaj REDzi odwalili kawał dobrej pracy. Formy są niesamowicie barwne również z wejścia budzą sympatię (lub antypatię – zgodnie z programem pisarzy). Dialogi z kolei to wartkie wymiany zdań, w jakich dowcipy przeplatają się z ciętymi ripostami.

 

 

To samo tyczy dodatkowo nie tylko wątku głównego, ale także zadań pobocznych. Znajdą się wprawdzie nudnawe zapchajdziury, ale dużo spośród ostatnich funkcji również cieszy, i zaskakuje. Prawie w którejkolwiek z nich jest każda tajemnica oraz zwrot akcji. I suma to nie pozwala pominąć żadnego wykrzyknika, jaki na karcie oznacza pracę do działania.

Ba! Mało tego! Scenarzyści tak sprawnie wywiązali się z zadania, iż istniał taki element, że rzeczywiście chciałem „spalić to miasto”, jak pokazuje najsłynniejszy slogan reklamowy. Obudzić we mnie takie emocje jednym fabularnym twistem? No, no, szacunek!

Ramię w ramię ze ogromnym scenariopisarskim warsztatem idzie polska lokalizacja. Już po pierwszych chwilach spędzonych w sztuce nie miałem zamiaru zmieniać się na wersję angielską, choć taki był mój pierwotny zamysł. Były nie słyszałem tak rewelacyjnie wykonanego dubbingu. Oraz nie mówię właśnie o Michale Żebrowskim, jednak on, rzecz jasna, też wywiązuje się ze naszej działalności popisowo.

 

 

Kawał dobrej roboty dokonany przez scenarzystów imponuje tymże niezwykle, że Cyberpunk 2077 to sztuka naszpikowana wyborami – tak dialogowymi, jak również fabularnymi. Prawie wszą pracę można pójść na parę rodzajów, a wszystek spośród nich więc nowa wersja opowieści.

Postacie niezależne pamiętały moje przeszłe wole oraz zawierały do nich w rozmowach, a wszystka alternatywna ścieżka (w relacje z tego, czy rozwiązywałem problem negocjacjami, skradaniem się czy, dajmy na to, siłą ognia) otwierała przede mną niesłyszaną dotąd narrację.

Też jak fabuła, no również treść naszego bohatera, a wraz spośród nią jego wzrost, toż szczególnie inna potrzeba. Znalazłem tu kilka punktów wyjścia dla opowieści, masę różnych ścieżek, talentów, umiejętności... Chociaż i tu nie brakło paru „ale”.

 

 

 

Mój V ma istotniejszego

 

Zatrzymajmy się na chwilę do przodzie zabawy. Na wejściu jest bowiem kreator postaci. Pierwszą rzeczą, którą trzeba się zająć, to stan bohatera. Dróg jest tutaj sporo, aczkolwiek nie stanowi więc że nie wiadomo jak rozbudowane urządzenie do „rzeźbienia” wirtualnego ciała.

Trzeba jednak wspomnieć przy tej przyczyn, że Cyberpunk 2077 przełamuje stereotypy i pozwoli na bycie stronie transpłciowych, a nawet unika określenia „płeć”, tak przecież atrakcyjnego w nowych produkcjach. Tak oraz tak, faktycznie, można sobie wybrać najładniejsze także najsilniejsze genitalia na świecie. ;)

 

 

Gdy już zdecydujemy się na pewnego pięknisia lub maszkarona, używamy do wyboru atrybutów. I tutaj stosują się schody. Wprawdzie na wstępie nie wygląda obecne na dużo złożony system, ale gdy teraz zaczynamy rozwijać osoba w trakcie kampanii, wychodzą na szczyt pewne niuanse. Po prawdzie, jest ich całkowicie sporo. darmowe gry do pobrania

 

 

Mamy bowiem klasyczny system zdobywania sprawdzenia oraz dbania atrybutów (tradycyjnie – to „staty” naszej stron). Ale oprócz tegoż są też umiejętności oraz atuty. Te liczby to sztuki, które ewoluują w zależności od tego, jaki styl gry obierzemy. Gdy będziemy zabijać przeciwników po cichu, wbijemy poziom w wersji „skradania”, jeżeli zaś powłamujemy się kilkoro do oprogramowania, podbijemy sobie „naruszanie protokołu”.

Za każdy taki skok naszych umiejętności dostajemy dodatki do statystyk też łatwość zakupu atutów. Te nowe toż takie „perki” pogrupowane w chwila drzewek. Brzmi to skomplikowanie? Tak i właśnie, moim założeniem jest nawet nazbyt złożone. Trochę zbyt dużo grzybów w obecnym barszczu.

 

 

Co gorsza, przedstawia nie tłumaczy klarownie, co do czego zapewnia również na czym liczy „lewelowanie” V. Wielu prace musiałem domyślać się sam, szukać w Internecie, by znaleźć ich opis albo prosić Macieja o pomoc, bowiem on przezornie kupił zawczasu oficjalny przewodnik po Cyberpunk 2077. Mimo tego, obecnie nie mam całkowitej pewności, czy tak znam na przykład taką profesję jak „zimna krew”.

Jak a wszystko fajnie, niby dużo możliwości, niemal każdy z atrybutów jakoś się w walce przydaje i, co wysoce, dodaje nowe opcje dialogowe, ale podejrzewam, że dopiero za nowym czy trzecim przystąpieniem do Cyberpunk 2077 zdołam w wszyscy świadomie kształtować swoją sytuacja. Zwłaszcza, że reset jest dodatkowy, ale dotyczy tylko atutów, pozostałe statystyki zostaną ze mną do celu tej gry.

 

 

Same „staty” to aczkolwiek nie wszystko, na wstępu gry do wyboru jest też pewna ze ścieżek, a wtedy przeszłość bohatera. Tutaj jesteśmy trzy możliwości: Nomada, Punk i Korpo. One z kolei warunkują to, w którym miejscu rozpoczniemy grę także kiedy będą czekały swoje pierwsze chwile z Cyberpunk 2077.

Osobiście wybrałem drogę Punka, a więc chłopaka z ulicy, który potrafi mocną stronę Night City oraz wprowadza swoją sprawę w barze, gdzie kumpel barman prosi go o pomoc. Idzie to coś sztampowo i, prawdę mówiąc, te liczby pół godziny czy godzina jakoś mnie nie porwały.

 

 

Poza samym początkiem rozgrywki, wybrana ścieżka determinuje i wiedzę naszego bohatera o świecie również możliwości dialogowe łatwe w luźnych rozmowach. Ogólnie rzecz ujmując, to trojakie rozpoczęcie akcji jest niezwykle oryginalne, przecież nie ma co się nim zachwycać. Żadna to rewolucja w myśleniu rozgrywki.

No właśnie, a kiedy teraz o braku rewolucji mowa... Traktowało nie być ani pojęcia o Wiedźminie, jednak trochę potrzebuję do niego zacząć, bo, niestety, sprzedaje się, że CD Projekt RED w jakimkolwiek stopniu osiadł na laurach.

 

 

 

Jeden karabin na potwory, drugi na ludzi

 

Pamiętam swoje pierwsze chwile z Wiedźminem 3 i przypominam sobie, jak pomyślałem wtedy: takiej gry dotąd nie było! Niestety, ani przez moment nie przyszło mi więc do głowy w układzie Cyberpunk 2077. Dlaczego? Tak dlatego, iż to w myśli kopia Wieśka przeniesiona w świat przyszłości.

Konstrukcja zadań, sposób, w jaki prowadzona jest narracja, działanie ekwipunku, „przywoływanie” auta, nawet wygląd mapy i dziennika… Wszystko to wymaga bardzo przystępne skojarzenia z starą produkcją REDów. Trudno to wspominać o dobrej rewolucji – ona jest co znacznie fasadowa.

No gdyż mogłoby się wydawać, że podejście CD Projekt RED do ich innego celu pragnęłoby być nowoczesne, jeśli zdecydowali się na przyszłość pierwszoosobową, na mechanikę strzelania, na wprowadzenie pojazdów. Potrafiło się tak robić, tylko że…

Po pierwsze żaden z ostatnich punktów nie jest Bóg zna jak nowy. Wszystko obecne stanowiło aktualnie w następnych produkcjach (nawet hakowanie do złudzenia przypomina serię Watch Dogs). A po drugie żaden z nich nie został wykonany bezbłędnie. Model drogi oraz kolizji mocno zawodzi, strzelanie ze broni jest toporne, skradanie wpływa na słowo honoru…

 

 

Co tutaj dużo mówić, dostaliśmy Wieśka połączonego z GTA oraz kilku innymi tytułami. Tak można aby podsumować Cyberpunk 2077. Zespół, który wyznaczał nowe trendy, wymienia się w plagiatora… A w najlepszym razie w autoplagiatora. Bardzo to poważne.

 

Cyberpunk 2077 – czy warto kupować?

 

Konia z rodzajem temu, kto udzieli zbornej odpowiedzi na owo badanie! No, ale spróbuję to dokonać, taka moja praca! Mógłbym, oczywiście, przejść na łatwiznę i krzyknąć głosem kibola, z biało-czerwonym ogniem w oczach: Polacy, nic się nie stało! REDzi, jesteście fantastyczni, zrobiliście dobrą grę, oraz każde błędy wybaczę Wam, bo Wiedźmin, Kraków i Michał Żebrowski!

 

 

Zapowiedziałem ale na starcie, że faktycznie nie zrobię. Bo fakt istnieje taka, że na Fallouta 76... Tak, dobrze przeczytaliście, porównuję Cyberpunka do Fallouta 76! No wtedy na Fallouta 76 pomstowaliśmy, jak się dało, a Cyberpunkowi chcemy odpuszczać. Oczywiście, ten nowi tytuł jest mocno lepszą grą niż kalekie dziecię Bethesdy, tym niemniej w jednym te dwie produkcje są do siebie łudząco podobne. Przechodzę na sprawie ich część techniczną.

A wtedy bez taryfy ulgowej – Cyberpunk 2077 to półprodukt, zwykle w kategorii konsolowej. Wydawano nam czekać osiem lat na brak, który ociera się o możliwość grywalności. Co daleko, przecież lwia część graczy wciąż korzysta z konsol poprzedniej generacji – ba! często w kategorii podstawowej, - a tam pojawia się najwięcej błędów.

 

 

Grafika przyprawia miejscami o mdłości, a klatki przy każdej większej akcji jadą na łeb na szyję. Na bogactwo w możliwościach na PlayStation Pro i Xbox One X jest doskonale, jeśli chodzi o optymalizację, tym niemniej nawet posiadacze lepszych konsol nie zachowają się przed całą masą bugów. O wersji dedykowanej konsolom kolejnej generacji nic na razie nie można stwierdzić, bo trzeba na nią zaczekać do następnego roku. Jak długo dokładnie? To że przewidzieć, bowiem z pewnością cel będzie brało łatanie obecnych edycji Cyberpunka.

I obecnych jest właściwie MNÓSTWO. Mam na myśli postacie wijące się w niekontrolowanych spazmach, kawałki obiektów lewitujące w powietrzu, szwankujące ekrany zakupów oraz ekwipunku, znikające przedmioty, zawodzący autozapis, milknący dźwięk… Kobiety oraz Panowie, Night City nie trzeba palić, ono jedno się rozpada!

 

 

Jeszcze nigdy nie widziałem takiej masy błędów. Niesławny Vampire: The Masquerade – Bloodlines (growe dinozaury pamiętają) był dopieszczonym majstersztykiem w zderzeniu z Cyberpunk 2077. I nie, nie mówię nic o zabawnych drobiazgach, które troszkę utrudniają zabawę. To po prostu lawina wszelkiej maści niedociągnięć, spod której niewiele da się zobaczyć.

 

 

Oczywiście, można powiedzieć, że to wszystko da się załatać (jednak nie odda się kolejny raz zrobić pierwszego wrażenia), iż to właśnie kwestie techniczne, iż nie jest co histeryzować, że tak właściwie Cyberpunk 2077 jest wielki.

 

 

Tak tak, żarty żartami, ale trochę właśnie jest spośród aktualnym Cyberpunkiem 2077. Chciałoby się nim zachwycić, a więc wyskakuje jakiś błąd, który uniemożliwia dalszą zabawę. Także w takich czasach bardziej wyobrażałem sobie, kiedy ta wykorzystuje mogłaby wyglądać również znacznie wierzyłem w ostatnie, że ona stanowi ogromna, niż racja tego doświadczałem.

 

 

Był dość wrażenie, że działam w klasę beta, i nawet alfa i chwytał się na pamiętaniu o tym, jak taż bądź inna sprawa wyglądałaby,

Wszystko na temat Demons Souls

Stworzenie dobrej muzyki na premierę nie jest oczywiste. Producenci konsol zamieszczają na listach popularne tytuły, którym zdecydowanie za często brakuje jednego – dodatkowego czasu na dokończenie rozwoju. Takich rzeczy jesteśmy nawet na właśnie raczkującej generacji, ale PlayStation 5 ma wybór najlepszy line-up w domowej przygód, oraz najnowsza oferta Bluepoint Games toż najskuteczniejsza produkcja zwrócona na premierę japońskiej konsoli. Nie pełni docenią tytuł, jednak fani umierania będą wniebowzięci. Który jest Demons Souls (PS5) na PS5? Stawiamy na polską recenzję.

 

 

 

Demon's Souls oferuje znany świat w dobrych szatach

 

Z lat wyglądali na powrót Demon's Souls, tymczasem Sony nie zdecydowało się na proste odświeżenie sztuce oraz dodanie jej do zwiększonego katalogu ekskluzywnych gier na PS4. Graczom przyszło poczekać nieco dłużej, jednak dzięki tej roli Bluepoint Games dobitnie udowodniło, że Shadow of the Colossus nie był „wypadkiem przy pracy”, a amerykańscy mistrzowie remake'ów zmierzyli się z hitem i odpowiednio go ulepszyli. Działanie nie przylegało do najpopularniejszych, ponieważ pierwowzór rozpoczął nowy dział w bliskiej branży – z obecnego czasu gracze ponownie chcieli umierać.

 

 

Recenzowany Demon's Souls powraca w bliskim najmocniejszym wyjściu: istnieje zatem wciąż bardzo wymagająca praca z bardzo charakterystycznym systemem walki, a zarazem niewymuszająca jednej drogi progresji. Po pierwszej godzinie wprawieni w bojach gracze odprawią z kwitkiem pierwszego bossa, wrócą do Nexusa i zaczną jazdy po drugich światach. W moim przekonaniu deweloperzy nie chcieli zbyt dużo ruszać legendy, więc przemierzając kolejne lokacje często wiedziałem, gdzie mogę spodziewać się wrogów – idąc do Tower of Latria miałem gwarancja, na kogo trafię lub gdzie wymagam się udać, by spotkać Maneatera. Ponownie po ulicy do Leechmongera zabłądziłem, a ogromną ilość razy zginąłem, dokonując błędnego wyboru jedyny w Valley of Defilement. Te klimatyczne elementy zostały zachowane, jeżeli więc spędziliście w oryginale dziesiątki godzin, zatem będziecie bawić się produkcją wykorzystując wszystkie przejścia, uwypuklając niedoskonałości wrogów i biorąc satysfakcję z wszystkiego pokonanego przeciwnika. Tytuł daje taką samą radość jak za czasów PlayStation 3, a wszystko przybrało niespotykanych wcześniej rozmiarów.

 

 

Gra po raz kolejny nie wybacza najmniejszych błędów, a potencjalnie „zwykły” przeciwnik że nas pogrążyć. W Demons Souls ponownie kolekcjonujemy dusze pokonanych rywali, i po powrocie do Nexusa ulepszamy naszego bohatera – łatwiej jednak napisać niż zrobić. Lata temu From Software nauczyło nas, że po jakiejś śmierci jesteśmy zaledwie samą nadzieję na odkupienie swoich przyczyn i zwiększenie zdobytego dorobku, jednak jak już drugi raz topór wroga przedzieli naszą czachę: zbieramy z początku. W najnowocześniejszej pozycji Bluepoint Games umieranie boli, ale więcej nie mówimy o złości wywołanej pracą lub za wysokim stopniem trudności, a właściwie zniecierpliwieniu paniką, przez jaką odbyli złych wyborów podczas tańca śmierci. W trakcie przemierzania kolejnych krain miałem często wrażenie, że inne Dusze są trudniejsze – po usunięciu z inicjatywą kilku dni wiem, gdzie występuje „problem”.

 

 

 

Demon's Souls poraża skalą. To remake z farbie oraz kości

 

Tymże „problemem” nie są nowe, niespodziewane ruchy przeciwników, wrzucenie kilkudziesięciu wrogów na drobnej przestrzeni, zaś więc jakże Demon's Souls Remake się prezentuje. W produkcji Bluepoint Games każdy boss zachwyca skalą oraz wykonaniem – Tower Knight jest wielki, potężny, oraz z pierwszego spotkania poczujemy jego moc. Każdy atak nie tylko miażdży naszą stronę, natomiast skala „Wieży” mnie po prostu zachwyciła. Nie przewidywał, że naprawdę właściwie może wyglądać zwykły rycerz, który jednocześnie wymęczy jak nigdy dotąd. Skalą wroga szybko się zachłysnąć także przy spotkaniu z Flamelurkerem, który jest dzisiaj bardziej dziki, zaś jego ogień emanuje niespotykanym wcześniej zasięgiem. Dużo problemów sprawił mi ponownie Dirty Colossusus, który mimo braku zaskakującej gibkości, wielokrotnie potrafi zaskoczyć atakiem. Obrzydliwie wyglądają Leechmonger oraz Phalanx, których ciała są teraz dosłownie żyjącymi bytami, a podczas walk zwróciłem uwagę nawet na najdrobniejsze detale, z jakimi poradzili sobie deweloperzy. W doborze bossów nie znajdziemy nowych rywali, a pamiętam doświadczenie, że dużo graczy będzie przygotowywać się „znanych postaci” na nowo, ponieważ zespołowi udało dokonać się znakomitego odświeżenia. Same pojedynki to wprawdzie nadal ciężka praca poprzedzona wieloma dużymi doświadczeniami – każdy boss planuje własne małe strony, więc gracze, jacy będą podchodzić do produkcji pierwszy raz będą potrafili z rozrywką (oraz bólem) wydawać ich sekrety.

 

 

Ogólnie gra olśniewa oprawą. Podczas konkurencje na Samsungu QLED Q800T regularnie doceniałem każdą przesiąkniętą mroczną atmosferą lokację – natomiast tychże w muzyce nie brakuje. Ponownie często odwiedzamy ruiny, pogrążamy się w szaleństwie zespołów labiryntów, przeszukując kolejne pomieszczenia i zaczynając nowe projekty. Każdy świat w pracy potrafi zachwycić wykonaniem, oświetleniem oraz szeregiem efektów. Pamiętacie most palony przez przerośniętą jaszczurkę? Teraz kilkukrotnie przystanąłem, aby obserwować, kiedy taż bestia wyłania się z przeznaczylibyśmy również upiększa krajobraz swoim ognistym oddechem. Wspomniany Tower Knight ma okazję wykorzystać naszą siła, i jego niebiesko-biała poświata rozświetlała moje biuro podczas nocnej walki. Wygląda to łatwo epicko i tutaj niemal podczas każdego starcia mógłbym wychwalać oprawę, wyszczególniając najmniejsze elementy. Bluepoint Games zaprezentowało aktualnie najlepiej wyglądającą pracę na PS5.

 

 

Demons Souls wówczas nie tylko zdumiewające lokacje, lecz też bardzo dopracowany dźwięk. Zespół Bluepoint Games wykorzystuje potęgę Tempest 3D, dzięki czemu podczas rozgrywki na słuchawkach znacznie precyzyjnie określić, gdzie dokładnie otrzymują się rywale również co najistotniejsze – kiedy atakują. Ta nauka jest szczególnie wartościowa w trakcie pojedynków z prostymi wrogami, ponieważ szybko określimy nacierający w własną stronę pocisk, lecz także podczas starć z bossami. Armor Spider w trakcie realizacji swojego indywidualnego ruchu rzucania pajęczyną wydaje specyficzny odgłos, który umożliwia określić, kiedy sieć idzie w polskim kierunku. Gdy podłoże ulega zapłonowi (tutaj animacja została odrobinę zmieniona), postrzegamy jak ogień chce w swym celu. Na każdym etapie w badanym Demon's Souls byłem zaskakiwany jak odrestaurowane lokacje oraz potwory współgrają z udźwiękowieniem – to podstawowe połączenie, które szanuje się podczas każdej godziny spędzonej w realizacji. Twórcy odświeżyli cały soundtrack, i takim ukłonem w stylu oddanych fanów jest fakt, iż w tytule usłyszycie część znanej obsady – deweloperzy zetknęli się z kilkoma aktorami i ponownie nagrali znane kwestie, wykorzystując tę technologię.

 

 

Miłym dodatkiem do jednej oprawy jest wyjątkowo Photo Mode, dzięki któremu wyłapiemy efektowne ujęcia: jednak nie jestem fanem tej sprawy, z uwagą wypróbowałem filtry. W produkcji pojawia się opcja narzucenia na ekran różnych barw, które funkcjonują nie tylko podczas wykonywania fotek, tylko za ich pociechą na określone zmieniamy wygląd świata. Jeden spośród takich filtrów upodabnia grę do klasycznego Demons Souls.

 

 

 

Demon's Souls nabrało odpowiedniego przyspieszenia

 

Nie umiem oczywiście powiedzieć, iż w Demon's Souls nie zmieniło się nic. Już stanowimy większą kontrolę nad postacią (8-kierunkowy roll), ale najważniejsze jest upłynnienie rozgrywki. Twórcy pozwalają wybrać dwa sposoby – Performance Mode proponuje wyjściową rozdzielczość 1440p (do 4K) przy 60 klatkach na sekundę, a Cinematic Mode dba o natywne 4K przy 30 fps. Nie potrafię tu jednak informować o płynnej zabawie w dowolnym miejscu, ponieważ podczas gry testowałem oba systemy oraz szczególnie podczas „płynniejszej rozgrywki” miałem kilkukrotnie okazję doświadczyć spadków animacji. Mam doświadczenie, że za wszelkim razem istniała to drobna wpadka, ponieważ do wybranych sytuacji realizowało w punkcie swobodnej eksploracji – gdy poza nie wydobywali się przeciwnicy oraz nic nie informowało o nadmiernym wykorzystaniu mocy konsoli. Informując o małych problemach, muszę wspomnieć, że Bluepoint Games dalej nie poradziło sobie z ograniczeniem kamery, która posiada wariować podczas spotkania kilku wrogów na krótkiej przestrzeni. Miałem nadzieję kilkukrotnie spaść z prawdziwej wysokości, gdy system namierzania wyłapał złego wroga, a ja mając gwarancja, że korzystam ponad za sobą odrobinę przestrzeni, runąłem w głąb.

 

 

Zespół Bluepoint Games doskonale zdawał sobie sprawę, że próbuje się z którąkolwiek z najważniejszych gier w przeszłości PS3, a jednocześnie produkcją posiadającą gigantyczną rzeszę fanów, którzy od lat czekali na odświeżenie. Tak z tegoż argumentu nie zmieniono takich płaszczyzn jak kwalifikowanie się wiedzami ze świata z nowymi graczami (wszystko o czytać!). Ponownie tryb sieciowy podejmuje się przez organizm pozostawionych znaków, a ze powodu na chodzenie w sztukę przed premierą – nie był ponad okazji stoczyć pojedynków PvP. Twórcy jednak zapewniają, że jeszcze również w obecnym wypadku nie zdecydowali się na dużo dosadne modyfikacje. W sztuce powracają, jednak są lepiej wyjaśnione, World Tendency, które kiedy teraz widziałem – ponownie znajdują się z różnymi reakcjami. Studio jednak wybór nie chciało dotykać „podstaw”, przynajmniej nie nazywa to, iż w badanym Demon's Souls nie natrafimy na zmian. Już dzisiaj społeczność przyszła do tajemniczych drzwi, z których założeniem będzie się teraz mierzyć, a jestem jeden, iż to dopiero początek sekretów wrzuconych do pracy.

 

 

 

Demons Souls czerpie garściami z okazje PS5

 

Bluepoint Games otrzymało za działanie nie tylko wprowadzić Demon's Souls Remake na nowoczesną generację, ale wykorzystać unikalne funkcje PlayStation 5. Teraz po spotkaniu starego i ważnej porażce, w Stronach gry w menu konsoli pojawia się szybka możliwość przeskoczenia do wybranego przeciwnika – twórcy oczywiście nie ułatwiają ćwiczenia a nie wrzucą nas tuż przed bramę, ale pozwalają przenieść się do wybranego świata (nie musimy używać przez Nexus). W trakcie rozgrywki i możemy wykorzystać spośród poradzie – opracowano opcjonalne porady, które pomogą kilka starć. Szczerze polecając nie należę do graczy, którzy poszukują poradników tego modelu, lecz jestem pewien, że mniej zaznajomieni z poziomem śmiało oraz z poczuciem ulgi skorzystają z niewielu filmików – teraz nie musimy poszukiwać w Budów najlepszych porad na grę, bowiem te trwają zaproponowane przez system.

 

 

Twórcy kapitalnie wykorzystują kontroler DualSense – z jego głośnika płyną dźwięki, jak nasz miecz uwolni się od podstawy rywala, a zarazem otrzymujemy niespotykane wcześniej sprężenie zwrotne. Haptyczne wibracje dodają grze nowego miejsca: systematycznie czujemy, jak przez wszystek pad przechodzi moc, a potencjał kontrolera jest nawet używany w takich momentach, jak klasyczne niszczenie beczek. Tytuł w wszystkim pomieszczeniu czerpie garściami z haptyków, a każdy atak rywali doświadczycie w bardzo zróżnicowany sposób. Bluepoint Games wyciągnęło moc z unikalnych funkcji PS5 i zaszczepiło spożywa w recenzowanym Demon's Souls.

 

 

Macie ten męczący czas oczekiwania po kolejnej glebie zafundowanej przez Old Hero? Teraz gra wczytuje się błyskawicznie zaś nie możecie nawet marzyć o zrobieniu kawy pomiędzy kolejnymi próbami. SSD w PlayStation 5 zostało dobrze wykorzystane – 27 sekund do włączenia gry, 10,5 sekundy do wczytania pierwszej rozgrywki, 8 sekund do wprowadzenia z Nexusa do pewnego ze światów, 5,5 sekundy przeskoczenia z jakiegoś świata do kolejnego przy zastosowaniu Kart (system PS5), a 7,5 sekundy zajmuje wskrzeszenie po śmierci. Koniec z liczeniem na umieranie. https://www.downloaduj.pl/kategorie-gier/

 

 

 

Demon's Souls Remake pokazuje, jak powinno rozpoczynać się nową generację PS5

 

Można prowadzić wiele na temat premierowych tytułów dla innej generacji Sony oraz Microsoftu, ale dzięki jednej grze Japończycy spełnili marzenia wielu fanów, którzy od lat wyglądali na powrót Demon's Souls Remake. Produkcja From Software nie tylko powróciła, ona wyznaczyła nowy model. To remake niemal idealny.

 

 

Stworzenie odpowiedniej gry na premierę nie jest łatwe. Producenci konsol zamieszczają na listach popularne tytuły, którym doskonale za często brakuje jednego – dodatkowego momentu na dokończenie rozwoju. Takich sytuacji doświadczamy nawet na właśnie raczkującej generacji, ale PlayStation 5 ma całkiem najlepszy line-up w bliskiej przygód, a najnowsza propozycja Bluepoint Games toż najczystsza praca zwrócona na premierę japońskiej konsoli. Nie ludzie docenią tytuł, jednak fani umierania będą zadowoleni. Który istnieje Demons Souls (PS5) na PS5? Stawiamy na polską recenzję.

 

 

 

Demon's Souls oferuje nasz świat w niezwykłych szatach

 

Demons Souls - recenzja gry - przygotowanie do wojny

 

Z lat odkładali na powrót Demon's Souls Remake, tymczasem Sony nie zdecydowało się na naturalne odświeżenie produkcji oraz dorzucenie jej do zwiększonego katalogu ekskluzywnych zabaw na PS4. Graczom przyszło poczekać nieco dłużej, a dzięki tej pozycji Bluepoint Games dobitnie udowodniło, że Shadow of the Colossus nie był „przypadkiem przy produkcji”, a amerykańscy mistrzowie remake'ów zmierzyli się z hitem oraz umiejętnie go ulepszyli. Działanie nie chodziło do najlepszych, ponieważ pierwowzór rozpoczął nowy rozdział w naszej branży – z ostatniego momentu gracze ponownie chcieli umierać.

 

 

Recenzowany Demon's Souls powraca w naszym najmocniejszym wydaniu: jest ostatnie nadal niezwykle wymagająca produkcja z bardzo charakterystycznym systemem walki, i zarazem niewymuszająca jednej drogi progresji. Po pierwszej godzinie wprawieni w bojach gracze odprawią z kwitkiem pierwszego bossa, powrócą do Nexusa i zaczną jazdy po drugich światach. W moim odczuciu deweloperzy nie chcieli zbyt dużo ruszać legendy, więc przemierzając kolejne lokacje często wiedziałem, gdzie mogę spodziewać się wrogów – przechodząc do Tower of Latria miałem pewność, na kogo trafię lub gdzie muszę się udać, aby spotkać Maneatera. Ponownie po ulicy do Leechmongera zabłądziłem, a dużą liczbę razy zginąłem, dokonując błędnego wyboru jedyny w Valley of Defilement. Te klimatyczne elementy zostały zachowane, jeżeli więc spędziliście w oryginale dziesiątki godzin, toż będziecie zajmować się produkcją wykorzystując wszystkie przejścia, uwypuklając niedoskonałości wrogów oraz poszukując przyjemność z dowolnego pokonanego przeciwnika. Tytuł sprawia taką tąż radość jak za czasów PlayStation 3, a wszystko przybrało niespotykanych wcześniej rozmiarów.

 

 

Gra po raz inny nie wybacza najmniejszych błędów, a potencjalnie „zwykły” przeciwnik że nas pogrążyć. W Demon's Souls ponownie kolekcjonujemy dusze pokonanych rywali, a po powrocie do Nexusa ulepszamy naszego bohatera – łatwiej jednak napisać niż zrobić. Lata temu From Software nauczyło nas, że po jakiejś śmierci mamy zaledwie samą okazję na odkupienie swoich win oraz zwiększenie zdobytego dorobku, ale kiedy już drugi raz topór wroga przedzieli naszą czachę: zbieramy od początku. W najnowocześniejszej pozycji Bluepoint Games umieranie boli, ale więcej nie opowiadamy o złości wywołanej produkcją lub za dużym stopniem trudności, a raczej zniecierpliwieniu paniką, przez jaką dokonaliśmy złych wyborów podczas tańca śmierci. W trakcie przemierzania kolejnych krain miałem często wrażenie, że nowe Dusze są trudniejsze – po usunięciu z możliwością kilku dni wiem, gdzie występuje „problem”.

 

 

 

Demon's Souls poraża skalą. To remake z farb również kości

 

Demon's Souls - recenzja gry - Tower Knight

 

Tym „interesem” nie są nowe, niespodziewane ruchy przeciwników, wrzucenie kilkudziesięciu wrogów na małej przestrzeni, zaś wtedy jak Demon's Souls się prezentuje. W sztuce Bluepoint Games każdy boss zachwyca skalą oraz wykonaniem – Tower Knight jest wysoki, potężny, oraz z pierwszego spotkania poczujemy jego moc. Każdy atak nie tylko miażdży naszą osobę, natomiast skala „Wieży” mnie po prostu zachwyciła. Nie zakładałem, że tak dużo może przypominać zwykły rycerz, który jednocześnie wymęczy jak nie dotąd. Skalą wroga szybko się zachłysnąć i przy spotkaniu z Flamelurkerem, jaki jest obecnie bardziej naturalny, zaś jego ogień emanuje niespotykanym wcześniej zasięgiem. Wielu problemów sprawił